Przerost formy nad treścią, czyli zmiany w naTemat.pl
W miniony poniedziałek, serwis informacyjny naTemat.pl, wprowadził długo zapowiadane zmiany. Miały one dotyczyć zarówno layoutu, samej treści, jak i zasad komentowania. Co zmieniło się naprawdę?
Co do layoutu zmienił się na pewno font. W niedzielę 29 czerwca, redaktor naczelny portalu, poinformował na Twitterze, że będzie to Qixo. Użytkownicy i dziennikarze, którzy pod lupę wzięli zapowiadane zmiany, twierdzą, że font nie zachwyca. Po prostu został zmieniony, a z czasem pewnie wszyscy się do niego przyzwyczają.
Zmianie uległy także zasady polityki komentowania treści. Redakcja naTemat.pl zapowiedziała, że nie będzie tolerowała chamstwa i obraźliwych wpisów w stosunku do redakcji, użytkowników, czy samych treści. Ogłoszony został brak tolerancji wobec wulgaryzmów, a także m.in. seksistowskich czy rasistowskich komentarzy.
NaTemat.pl zyskało nowy claim marketingowy - „jesteś u siebie”. Jest dobry, nie mnie jednak postanowiono go zamieścić w stopce strony, na samym dole, więc szansa, ze ktokolwiek zauważy tę zmianę jest niewielka.
Tym co na pierwszy rzut oka zmieniło się w naTemat.pl a raczej zostało spotęgowane, to marketingowe triki zapewniające większą liczbę odsłon. W serwisie możemy zobaczyć więcej kontrowersyjnych tematów, więcej chwytliwych nagłówków. I to tyle jeżeli chodzi o zmiany, które miały wstrząsać. Obyło się bez rewolucji.